Ludzie, którzy wiedzą wszystko o swojej przeszłości i korzeniach, lepiej radzą sobie w życiu!

Michaił stał, patrząc, jak Renati i Aleksa starają się zmęczyć wilka, zadając mu tysiące śmiertelnych uką­szeń i zadrapań. W końcu berserker zdecydował się uciekać, ciągnąc za sobą złamaną nogę. Renati uderzyła ciałem w jego bok, obalając go na ziemię, i zmiażdżyła mu zębami przednią łapę. Aleksa natomiast chwyciła go za ogon. Berserker usiłował wstać, ale Renati wbiła mu szpony w brzuch i rozpruła go łatwo, niemal z elegancją. Berserker zadrżał i zaczął się miotać konwulsyjnie po bieli śniegu. Renati pochyliła się i zacisnęła kły na odsłoniętej szyi rudego wilka. Berserker nie próbował stawiać oporu. Michaił zobaczył, jak Renati napręża mięśnie, ale zaraz odsuwa szczęki od gardła wilka i odchodzi. Razem z Aleksa popatrzyła na Michaiła.
Początkowo nie rozumiał. Dlaczego Renati nie rozerwała mu gardła? Po chwili jednak pojął, że patrzące na niego spokojnie dwie wilczyce oddają mu przywilej dobicia wroga.
- No, ruszaj - wyrzęził Franko. Siedział, trzymając się po­krwawionymi dłońmi za ramię. Michaił był zaskoczony tym, że rozumie ludzką mowę tak samo jak poprzednio. - Zabij go - powiedział Franko. - Jest twój.
Renati i Aleksa stały, patrząc na spadające na ziemię płatki śniegu. Michaił dojrzał to w ich oczach - oczekiwały, że to uczyni. Ruszył do przodu, ślizgając się i stawiając chwiejne kroki, aż się zatrzymał nad pokonanym rudym wilkiem.
Berserker był od niego dwa razy większy. Miejscami jego futro pokryło się siwizną. Miał potężne, zaprawione w walce muskuły. Rudy łeb podniósł się, jakby nasłuchiwał bicia serca Michaiła. Z dziur, w których poprzednio były oczy, ciekła krew, a zmiażdżona łapa przesuwała się po śniegu, rysując w nim płyt­kie bruzdy.
„On prosi o śmierć - uświadomił sobie Michaił - leży i prosi o śmierć”.
Berserker wydał głęboki jęk: głos uwięzionej duszy. Michaił poczuł, jak narasta w nim nie wrogość, ale litość.
Pochylił głowę i zatopił kły w szyi berserkera. Zacisnął moc­niej szczęki, ale berserker się nie ruszył. Wtedy Michaił oparł się łapami o jego ciało i szarpnął łbem do góry. Nie zdawał sobie sprawy z własnej siły: gardło wilka rozerwało się jak pu­dełko z niespodzianką, tryskając jaskrawą krwią. Berserker za­drżał, drapiąc powietrze. Tym razem walczył chyba nie ze śmier­cią, ale z życiem. Michaił cofnął się, trzymając w zębach ka­wałek mięsa. Oczy znieruchomiały mu w szoku. Widział, jak inni rozrywają gardła swoich ofiar, ale nigdy aż do tej chwili nie rozumiał idącego z tym w parze poczucia nadzwyczajnej siły.
Renati uniosła łeb do nieba, rozpoczynając swą pieśń. Aleksa dodała do niej swój wyższy, młodszy głos i śpiew popłynął w harmonii ponad śniegiem. Michaił pomyślał, że wie, o czym jest ta pieśń: o śmierci wroga, o tym, że wataha odniosła zwy­cięstwo i że narodził się nowy wilk. Wypluł kawałek mięsa ber­serkera z paszczy, ale smak krwi pobudził jego zmysły. Wszystko było wyraźniejsze, wszystkie kolory, dźwięki i aromaty nabrały takiej intensywności, że jednocześnie radowały go i przerażały. Uświadomił sobie, że aż do tej chwili jego egzystencja była tylko imitacją życia. Teraz czuł się kimś znaczącym, pełnym siły. Wiedział, że jego prawdziwym ciałem jest muskularna, po­kryta czarnym włosem postać, a nie słaba, blada figura chłopca.
Oszołomiony gorączką zwycięskiej walki, Michaił zaczął tań­czyć i podskakiwać z radości, a obydwie wilczyce wyśpiewy­wały swoje arie. Potem on też uniósł łeb i otworzył pysk. To, co z niego wypłynęło, było bardziej skrzeczeniem niż muzyką, ale miał przed sobą wiele czasu, żeby nauczyć się śpiewać. Nieskończenie wiele czasu. Pieśń ucichła, ostatnie jej nuty odbiły się echem w oddali i Renati zaczęła znowu powracać do postaci kobiety z obwisłymi piersiami. Przemiana zajęła jej może czter­dzieści pięć sekund. Uklękła przy Franku. Aleksa też się prze­kształciła. Michaił patrzył na nią zafascynowany. Jej kończyny wydłużyły się, a płowe futro przemieniło w długie blond włosy na głowie i złotawy puch pomiędzy nogami, na przedramionach i udach. Stała naga i wspaniała, ze stwardniałymi od zimna sut­kami. Ona też podeszła do Franka, a Michaił stał na czterech łapach, czując, że coś twardego wyrasta mu w kroczu. Renati obejrzała zmasakrowaną nogę Franka i jęknęła.
- Niedobrze, co? - zapytał ją słabym głosem.
- Cicho - powiedziała Renati. Zadrżała, a jej nagie ciało pokryło się gęsią skórką. Musieli zanieść Franka do pałacu, inaczej wszyscy by zamarzli. Popatrzyła na Michaiła, na wilka. - Przemień się z powrotem - poleciła mu. - Teraz potrzebujemy bardziej rąk niż zębów.
„Przemienić się z powrotem? - pomyślał. - Czy będąc tutaj, znowu muszę wracać tam?”
- Pomóż mi go podźwignąć - powiedziała Renati do Aleksy i we dwie zaczęły podnosić Franka. - No, pomóż nam - zwróciła się do Michaiła.